Wieczność
Dziecko Boże nie boi się ani życia, ani śmierci, gdyż fundamentem jego życia duchowego jest poczucie synostwa Bożego: Bóg jest moim Ojcem — myśli — i jest Sprawcą wszelkiego dobra, jest samą Dobrocią. — Lecz czy ty i ja postępujemy naprawdę jak dzieci Boże?
Bardzo ucieszyło mnie to, że zrozumiałeś, co ci powiedziałem: ty i ja musimy działać, żyć i umierać jak zakochani, a wówczas będziemy żyć wiecznie.
Pan zawsze zwycięża. — Jeśli będziesz Jego narzędziem, ty również zwyciężysz, bo będziesz walczyć w Bożych bitwach.
Świętość polega właśnie na tym: na walce o to, by być wiernym za życia i na radosnym przyjęciu woli Bożej w godzinie śmierci.
Kiedy przyjmujesz Pana w Eucharystii, dziękuj Mu z całej duszy za tę dobroć, że zechciał być z tobą. — Czyż nie zastanawiałeś się nad tym, że upłynęły całe wieki, zanim przyszedł Mesjasz? Patriarchowie i prorocy wraz z całym ludem Izraela błagali: ziemia jest spragniona, Panie, przybądź! — Oby takie było twoje miłosne oczekiwanie!
Również w naszych czasach, mimo tych, którzy wyrzekają się Boga, ziemia jest bardzo blisko nieba.
Napisałeś: Simile est regnum caelorum — podobne jest królestwo niebieskie do skarbu… Ten urywek Ewangelii świętej zapadł mi w duszę i zapuścił korzenie. Czytałem go tyle razy, ale nie uchwyciłem jego istoty, jego boskiego smaku.
Wszystko… Człowiek rozsądny powinien sprzedać wszystko, by zdobyć skarb, drogocenną perłę chwały!
Wdaj się w rozmowę z Najświętszą Maryją Panną i zwierz się Jej: Pani, by żyć ideałem, który Bóg złożył w moim sercu, potrzebuję wzlecieć… bardzo wysoko, bardzo wysoko!
Nie wystarczy z pomocą Bożą oderwać się od rzeczy tego świata, wiedząc, że są tylko prochem. Co więcej: nawet gdybyś cały świat złożył jako stos pod swymi stopami, by znaleźć się bliżej nieba… również to nie wystarczy!
Musisz wzlecieć bez wspierania się na czymkolwiek z tej ziemi, wsłuchany w głos i tchnienie Ducha. — Lecz — mówisz mi — moje skrzydła są splamione błotem, nagromadzonym przez lata, brudnym i lepkim! A ja nalegam: zwróć się do Najświętszej Maryi Panny. Powtarzaj Jej: Pani, ledwo potrafię wznieść się do lotu: ziemia przyciąga mnie niczym przeklęty magnes! — Pani, Ty możesz sprawić, że moja dusza poderwie się do ostatecznego i chwalebnego lotu, którego celem jest Serce Boże.
— Zaufaj, bo Ona cię słucha!
Pomyśl, jak miłe jest Bogu, naszemu Panu, kadzidło, które spala się na Jego cześć; pomyśl również o tym, jak mało są warte rzeczy tego świata, które ledwie się zaczną, a już się kończą… Natomiast w niebie czeka na ciebie wielka miłość, bez zdrady, bez rozczarowania: cała miłość, całe piękno, cała wielkość, cała wiedza…! I bez przesytu: nasyci cię, choć jeszcze będziesz pragnąć.
Spojrzenie nadprzyrodzone! Opanowanie! Pokój! Patrz w ten sposób na rzeczy, osoby i wydarzenia… oczyma wieczności. Wówczas wszelki mur, który by zamykał ci drogę — choć po ludzku biorąc, byłby ogromny — jakże okaże się mały, gdy naprawdę zwrócisz oczy ku niebu!
Jeśli jesteśmy blisko Chrystusa i idziemy Jego śladami, musimy kochać z całego serca ubóstwo, oderwanie się od dóbr ziemskich, niedostatki.
W życiu duchowym często trzeba umieć przegrywać w obliczu świata, aby wygrać w niebie. — W ten sposób zawsze się wygrywa.
Ludzie kłamią, kiedy w sprawach doczesnych mówią “na zawsze”. Prawdziwe jest jedynie, w całym tego słowa znaczeniu, owo “na zawsze” wieczności.
— I tak właśnie powinieneś żyć ty, z wiarą, która pozwoli ci odczuwać smak miodu i słodycz nieba na myśl o tej wieczności, która prawdziwie jest na zawsze!
Gdyby prócz tego życia nie było innego życia, byłoby ono okrutnym żartem: obłudą, niegodziwością, egoizmem, zdradą.
Idź naprzód, radośnie, z wysiłkiem, nawet będąc taką małością, niczym! — Kiedy będziesz z Nim, nikt na świecie cię nie zatrzyma. Pomyśl też, że wszystko jest dobre dla tych, którzy miłują Boga: na tej ziemi ze wszystkim można sobie poradzić prócz śmierci, a dla nas śmierć jest Życiem.
Dla zbawienia człowieka, Panie, umierasz na Krzyżu, a jednak za jeden jedyny grzech śmiertelny skazujesz człowieka na nieszczęsną wieczność w udręczeniu… Jakże obraża Cię grzech i jakże powinienem go nienawidzić!
Święta Teresa zapewnia, że “kto się nie modli, ten nie potrzebuje diabła, który by go kusił; natomiast gdy ktoś poświęci się modlitwie choćby przez kwadrans dziennie, będzie na pewno zbawiony”… gdyż dialog z Panem — miły nawet w czasach trudności czy oschłości duszy — odkrywa przed nami autentyczną głębię i właściwy wymiar życia.
Bądź duszą modlitwy.
“A więc jesteś królem”… — Tak, Chrystus jest Królem, który nie tylko udziela ci audiencji wtedy, kiedy tego pragniesz, lecz w szaleństwie miłości nawet porzuca — wiesz, co mam na myśli — wspaniały pałac niebios, do którego ty jeszcze nie możesz dotrzeć, i oczekuje na ciebie w Tabernakulum.
— Czyż nie wydaje ci się absurdem fakt, że nie starasz się podążać tam pilnie i z większą wytrwałością, by z Nim porozmawiać?
Jestem coraz bardziej przekonany, że szczęście w niebie jest dla tych, którzy potrafią być szczęśliwi na ziemi.
Z całkowitą jasnością widzę, na czym polega sekret szczęśliwości ziemskiej i wiecznej: nie tylko pogodzić się z wolą Bożą, lecz przylgnąć do niej, utożsamić się z nią, jednym słowem kochać ją pozytywnym aktem swojej woli. — To jest — podkreślam — niezawodny sekret radości i pokoju.
Ileż to razy będziesz się czuł przepełniony, upojony łaską Bożą: jakże wielki to grzech, gdybyś na nią nie odpowiedział!
W godzinie pokusy ćwicz się w cnocie nadziei, powtarzając: Na odpoczynek i radość będę mieć całą wieczność; teraz, pełen wiary, na odpoczynek muszę zasłużyć pracą, a na radość — cierpieniem… A czymże będzie miłość w niebie! I jeszcze lepiej ćwicz się w miłości, mówiąc: Chcę sprawić radość swojemu Bogu, swemu Umiłowanemu, wypełniając Jego wolę we wszystkim… tak jakby nie było nagrody ani kary — tylko po to, by Go zadowolić.
Kiedy — czasami jak błyskawica, a czasami jak natrętna brudna mucha, którą się odgania, a ona powraca — najdzie cię myśl, że brak ci czystości intencji, zawsze, i to natychmiast, przeciwstawiaj się jej aktami przeciwnego rodzaju… i pracuj nadal spokojnie, dla Niego i z Nim. — Przy okazji, choćby ci się zdawało, że poruszasz jedynie wargami, powiedz powoli: Panie, niczego nie chcę dla siebie. Wszystko dla Twojej chwały i miłości.
Wszystko ci jedno, czy jesteś tutaj, czy w Chinach — powiadasz. — Staraj się więc być tam, gdzie będziesz spełniać świętą wolę Bożą.
Od ciebie również zależy, by wielu ludzi nie pozostawało w ciemnościach, lecz kroczyło ścieżkami, które prowadzą do życia wiecznego.
Przyzwyczaj się polecać każdą osobę, z którą się stykasz, jej Aniołowi Stróżowi, by pomógł jej być dobrą, wierną i radosną, by w swoim czasie mogła przyjąć wieczny uścisk miłości Boga Ojca, Boga Syna, Boga Ducha Świętego i Najświętszej Maryi Panny.
Musimy obumrzeć jak ziarno pszenicy, aby wydać owoc. Ty i ja pragniemy, z łaską Bożą, wyryć głęboką i świetlistą bruzdę. Dlatego musimy się wyzwolić z nędznego zwierzęcego człowieka i wznieść się w sfery ducha, nadając sens nadprzyrodzony wszystkim ludzkim zadaniom, a jednocześnie ludziom, którzy się nimi parają.
Jezu: niech moje roztargnienia będą roztargnieniami na odwrót: zamiast przypominać sobie o świecie, kiedy będę obcować z Tobą, niech przypominam sobie o Tobie, kiedy zajmuję się sprawami świata.
Przestraszyłeś się nieco, widząc tak wielkie światło… tak wielkie, że trudno jest ci patrzeć, a nawet widzieć cokolwiek. — Zamknij oczy na widok swojej oczywistej nędzy; zwróć spojrzenie swojej duszy na wiarę, nadzieję, miłość i idź dalej, pozwalając Mu się prowadzić poprzez tego, kto kieruje twoją duszą.
Bądź hojny! Nie proś Jezusa o żadną pociechę! — Dlaczego? — zapytałeś mnie. Odpowiedziałem ci, że choćby wydawało ci się, iż nasz Bóg jest daleko, dobrze wiesz, że przebywa w głębi twojej duszy, nadając boski wymiar całemu twojemu życiu!
Opowiadałem ci, że nawet osoby nieochrzczone mówiły do mnie ze wzruszeniem: “To prawda, rozumiem, że święte dusze muszą być szczęśliwe, bo patrzą na wydarzenia w sposób, który jest ponad sprawami tej ziemi, patrzą na rzeczy oczyma wieczności”. Oby nie zabrakło ci takiego spojrzenia! — dodałem potem — abyś konsekwentnie odpowiedział na szczególną miłość, jaką okazała ci Trójca Święta.
Zapewniam cię, że my, dzieci Boże, jeżeli zechcemy, przyczynimy się znacznie do tego, żeby boski blask — wieczny! — który Bóg zechciał złożyć w naszych duszach, oświecał pracę i życie innych ludzi. — Lecz “kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował” — jak uczy św. Jan: drogą, która zawsze prowadzi do chwały, ale wiedzie — również zawsze — przez ofiarę.
Jakże wielkie było rozczarowanie ludzi, którzy ujrzeli światło fałszywego apostoła i chcieli opuścić swoją ciemność, by zbliżyć się do tej jasności! Biegli do niego. Być może pozostawili po drodze strzępy swojego ciała… Niektórzy w swoim pragnieniu światła stracili również strzępy swojej duszy… Oto są już przy fałszywym apostole: chłód i ciemność. Chłód i ciemność ogarniają rozbite serca tych, który na chwilę uwierzyli w ten ideał. Złego dzieła dokonał ów fałszywy apostoł: ludzie, którzy byli gotowi oddać swoje ciało za rozpalony żar, za oszałamiający rubin miłości, powracają rozczarowani na ziemię, skąd przybyli… idą ze zgaszonym sercem, z sercem, które już nie jest sercem… lecz kawałkiem lodu spowitym w mrok, który zaciemni też ich umysły. Fałszywy apostole, pełen paradoksów, popatrz, coś zrobił: bo Chrystus jest tylko na twoich ustach, a nie w twoich czynach; bo wabisz światłem, którego nie masz; bo brakuje ci ciepła miłości i udajesz troskę o obcych, a jednocześnie nie zważasz na swoich bliskich; bo jesteś kłamcą, a kłamstwo jest dzieckiem diabła… Dlatego pracujesz dla szatana, zwodzisz tych, którzy idą za Panem, i chociaż tutaj często zwyciężasz, biada ci w dniu przyszłym, kiedy nadejdzie nasza przyjaciółka Śmierć i ujrzysz gniew Sędziego, którego nigdy nie mogłeś oszukać! — Paradoksy nie, Panie — żadnych paradoksów!
Oto jest droga pewna: przez upokorzenie do Krzyża, od Krzyża wraz z Chrystusem do nieśmiertelnej chwały Ojca.
Jakże mnie uradowało dzisiejsze czytanie! Duch Święty słowami św. Pawła uczy nas tajemnicy nieśmiertelności i chwały. My wszyscy, ludzie, odczuwamy pragnienie wieczności.
Chcielibyśmy, by trwały wiecznie te chwile naszego życia, które uważamy za szczęśliwe. Chcielibyśmy gloryfikować pamięć o sobie samych… Chcielibyśmy, by nasze ideały pozostały nieśmiertelne. Dlatego w chwilach pozornego szczęścia, w obliczu czegoś, co nas pociesza w naszej bezradności, wszyscy odruchowo mówimy i pragniemy: na zawsze, na zawsze… Jak przebiegły jest szatan! Jak dobrze znał on ludzkie serce! “Będziecie jak bogowie” — powiedział pierwszym rodzicom. Było to okrutne oszustwo. Święty Paweł w tym liście do Filipian naucza nas boskiej tajemnicy, jak osiągnąć nieśmiertelność i chwałę: Jezus ogołocił samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię: aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych…
By towarzyszyć Chrystusowi w Jego chwale, w Jego ostatecznym zwycięstwie, musimy koniecznie uczestniczyć najpierw w Jego całopalnej ofierze i utożsamiać się z Nim, kiedy umiera na Kalwarii.
Nie rozpraszaj się, nie pozwól bujać swobodnie swojej wyobraźni: żyj wewnątrz siebie, a będziesz bliżej Boga.
Pomóż mi powtarzać do ucha temu i tamtemu… i wszystkim: Kto wierzy, a grzeszy, choćby zdobył wszystkie błogosławieństwa ziemskie, pozostanie w sposób nieunikniony nędznikiem i nieszczęśliwcem. To prawda, że powód, dla którego mamy nienawidzić grzechu, nawet powszedniego, powód, który powinien poruszać wszystkich, jest nadprzyrodzony: taki, że Bóg brzydzi się grzechem całą swoją nieskończonością, z najwyższą, wieczną i konieczną nienawiścią, jako złem przeciwstawiającym się nieskończonemu dobru… Jednakże pierwszy powód unikania grzechu, który ci podałem, może nas doprowadzić do tego ostatniego.
Tyle świętości w tobie będzie, ile umartwienia podjętego z miłości.
Rozszalały się gwałtowne prześladowania. A kapłan modlił się: “Jezu, oby każdy świętokradzki pożar wzmagał we mnie pożar miłości i wynagrodzenia”.
Rozważając piękno, wielkość i skuteczność pracy apostolskiej, zapewniasz, że dostajesz zawrotów głowy na myśl o drodze, która pozostaje do przebycia — ile dusz czeka! — i czujesz się szczęśliwy, oddając się Jezusowi jako Jego niewolnik. Pragniesz krzyża, cierpienia, miłości i dusz. Bezwiednie, w instynktownym geście miłości, rozpościerasz ramiona i otwierasz dłonie, by On przybił cię do swojego błogosławionego Krzyża: by być Jego niewolnikiem — serviam — co oznacza “królować”.
Wzruszyło mnie twoje gorące błaganie: “Boże mój, jedynym moim pragnieniem jest to, bym się Tobie podobał, reszta mnie nie obchodzi. — Matko Niepokalana, spraw, by kierowała mną jedynie miłość”.
Proś z całego serca o śmierć, o tysiąc śmierci, byle nie obrazić swojego Boga. A to nie z powodu kary za grzechy — na którą zasłużyliśmy — lecz dlatego, że Jezus był i jest dla ciebie taki dobry.
Boże mój, kiedy będę Cię kochać tylko dla Ciebie samego? Choć w gruncie rzeczy, Panie, pragnienie trwałej nagrody oznacza pragnienie Ciebie, który oddajesz się nam jako zapłata.
Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan — modli się psalmista. — Duchowy podbój, który jest miłością, powinien się wyrażać — zarówno w sprawach wielkich, jak i w małych — w pragnieniu Nieskończonego, wieczności.
Jezu, nie chcę myśleć o tym, co będzie “jutro”, gdyż nie chcę stawiać granic Twojej hojności.
Uczyń swoimi myśli pewnego przyjaciela, który napisał: “Zastanawiałem się nad dobrocią Boga wobec mnie i pełen wewnętrznej radości byłem gotów krzyczeć na ulicy, żeby cały świat dowiedział się o mojej synowskiej wdzięczności: ŤOjcze! Ojcze!ť. A chociaż nie wołałem głośno, wielokrotnie zwracałem się do Niego po cichu: ŤOjcze!ť. I byłem pewien, że Mu się to podoba. — Nie szukam niczego innego; pragnę jedynie Jego zadowolenia i Jego chwały: wszystko dla Niego! Jeśli pragnę zbawienia, własnej świętości, to dlatego, że wiem, iż On tego chce. Jeśli w swoim życiu chrześcijańskim jestem spragniony dusz, to dlatego, że On tego pragnie. Mówię tak naprawdę: nigdy nie powinienem zważać na nagrodę. Nie pragnę zapłaty: wszystko z miłości!”.
Jakże kochała wolę Bożą pewna chora, której świadczyłem duchową posługę! W długiej, bolesnej, skomplikowanej chorobie (nie miała nic zdrowego) upatrywała błogosławieństwa i szczególnego upodobania Jezusa wobec siebie: i choć w swojej pokorze twierdziła, że zasłużyła na karę, straszne cierpienia, które odczuwała w całym ciele, nie były dla niej karą, lecz oznaką miłosierdzia.
— Rozmawialiśmy o śmierci. I o niebie. I o tym, co miała powiedzieć Jezusowi i Matce Bożej… I o tym, że stamtąd mogłaby “pracować” lepiej niż tutaj na ziemi… Chciała umrzeć, kiedy Bóg tego zechce… — lecz pełna radości wołała: “Ach, gdyby to było już dziś!”. Patrzyła na śmierć z radością kogoś, kto wie, że umierając, idzie do swojego Ojca.
Nie lękaj się śmierci! Jest twoją przyjaciółką! — Staraj się przyzwyczajać do tej rzeczywistości, pochylając się często nad swoim grobem: a tam oglądaj, wąchaj swoje zgniłe, zmarłe przed ośmiu dniami zwłoki, i dotykaj ich. — Pamiętaj o tym zwłaszcza w chwili, kiedy popęd twojego ciała zakłóci twój spokój.
Otwierając przede mną duszę, powiedział: “Myślałem w tych dniach o śmierci jak o odpoczynku, pomimo swoich grzechów. I rozważałem, że gdyby mi zakomunikowano, iż Ťnadeszła godzina śmierciť, z wielkim zadowoleniem odpowiedziałbym: Ťnadeszła godzina Życiať”.
Umrzeć — to coś dobrego. Jak to możliwe, by mieć wiarę, a jednocześnie bać się śmierci…? Lecz dopóki Pan chce cię zatrzymać na ziemi, śmierć byłaby dla ciebie tchórzostwem. Żyć, żyć i cierpieć, i pracować dla Miłości: oto twoje zadanie.
Choć raz dziennie przenieś się myślą ku godzinie śmierci, by w tym świetle ocenić wydarzenia każdego dnia. Zapewniam cię, że to rozważanie powoduje wiele wewnętrznego pokoju.
Spoważniałeś bardzo, kiedy ci powiedziałem: Przyjmuję śmierć, kiedy On zechce, tak jak On zechce i gdzie On zechce; a jednocześnie myślę, że umrzeć wcześnie byłoby “wygodnictwem”, bo powinniśmy pragnąć pracować wiele lat dla Niego, a ze względu na Niego w służbie innym.
— Umrzeć…? Co za wygodnictwo! — powtarzam. — Powiedz tak, jak pewien święty biskup, stary i schorowany: non recuso laborem — Panie, póki mogę być Ci użyteczny, nie wzbraniam się przed życiem i pracą dla Ciebie.
Nie chciej robić nic dla zasług ani z obawy przed karą czyśćcową: od tej pory i na zawsze staraj się czynić wszystko, nawet rzeczy najdrobniejsze, by zadowolić Jezusa.
Pragnij gorąco, by nasza dobra i nieunikniona siostra — śmierć — kiedy nadejdzie, by wyświadczyć ci przysługę zaprowadzenia cię przed oblicze Boga, nie zastała cię przywiązanym do czegokolwiek tutaj na ziemi!
Jeśli pragniesz posiąść życie, życie i szczęście wieczne, nie możesz opuszczać łodzi świętej Matki Kościoła. — Spójrz: jeśli oddalisz się od łodzi, znajdziesz się wśród morskich fal, pójdziesz na śmierć, topiąc się w oceanie. Przestaniesz być z Chrystusem, utracisz Jego przyjaźń, którą dobrowolnie wybrałeś, kiedy uświadomiłeś sobie, że to On ci ją ofiarował.
Jezus przyszedł na ziemię, aby cierpieć… i aby zaoszczędzić cierpień — także ziemskich — innym ludziom.
Nie ma lepszego panowania niż służba: dobrowolna służba wszystkim duszom! — W ten sposób zdobywa się wielkie zaszczyty: te na ziemi i te w niebie.
W obliczu cierpienia i prześladowania pewna dusza mająca zmysł nadprzyrodzony mówiła: “Wolę dostawać razy tutaj na ziemi niż w czyśćcu!”.
Jeśli będę kochać, nie będzie dla mnie piekła.
Jak dobrze jest żyć Bogiem! Jak dobrze jest nie chcieć niczego innego, jak tylko Jego chwały!
Jeśli naprawdę pragniesz osiągnąć wieczne życie i chwałę, naucz się rezygnować w wielu przypadkach ze swoich szlachetnych ambicji osobistych.
Nie podkreślaj na każdym kroku własnego ja, mówiąc o swoim zdrowiu, swoim dobrym imieniu, swojej karierze, swoich zajęciach… Jakie to uciążliwe! Zdaje się, że zapomniałeś o tym, że “ty” nic nie posiadasz — wszystko należy do Niego. Kiedy w ciągu dnia czujesz się — być może bez powodu — upokorzony; kiedy myślisz, że twoje zdanie powinno przeważyć; kiedy spostrzegasz, że w każdej chwili odzywa się tylko twoje ja — tylko “ty”, tylko “twoje sprawy”… bądź przekonany, że zabijasz czas i że potrzebujesz, by “zabito” twój egoizm.
Radzę ci, byś nie szukał pochwały, nawet tej, na którą byś zasługiwał: lepiej jest przejść nie zauważonym, by to, co najpiękniejsze i najszlachetniejsze w naszym działaniu, w naszym życiu, pozostało ukryte… Jakże wielkie jest to stawanie się małym! Deo omnis gloria! — cała chwała dla Boga.
Pewien chrześcijanin mówił do Pana w chwilach przygnębienia: “Jezu mój, cóż miałbym ci dać oprócz swojego honoru, skoro niczego innego nie mam? Gdybym posiadał wielki majątek, oddałbym ci Go. Gdybym miał cnoty, wykorzystałbym każdą z nich, by Ci służyć. Miałem jedynie swój honor i oddałem Ci go. Bądź błogosławiony! To oczywiste, że jest on bezpieczny w Twoich rękach!”.
Z gliny powstałem i ziemia jest przeznaczeniem całego mojego rodu.
Któż jest godzien chwały, jeśli nie Bóg?
Kiedy odczuwać będziesz dumę, która wrze w twoim wnętrzu — pychę! — i sprawia, że czujesz się nadczłowiekiem, czas zawołać: Nie! A wówczas zasmakujesz radości dobrego dziecka Bożego, które idzie przez życie z błędami, lecz czyniąc dobro.
Sancta Maria, Stella maris! — Święta Maryjo, Gwiazdo morza — prowadź nas!
— Wołaj tak z mocą, gdyż nie ma takiego sztormu, który mógłby zatopić Najsłodsze Serce Maryi. Kiedy zobaczysz, że zbliża się burza, i schowasz się w tej pewnej Przystani, którą jest Maryja, nie zaznasz niebezpieczeństwa rozbicia czy zatonięcia.
Wydrukowano z https://escriva.org/pl/forja/wiecznosc/ (13-02-2025)