20. Eliksir mądrości (czerwiec 1972 r.)
Lubię porównywać naszą duszę do naczynia uczynionego przez Boga, naszego Pana, aby można było wlać do niego eliksir — eliksir Mądrości, który jest darem, bardzo wielką łaską Ducha Świętego. Mądrość jest, moje córki i synowie, „tchnieniem mocy Bożej i przeczystym wypływem chwały Wszechmocnego, dlatego nic skażonego do niej nie przylgnie. Jest odblaskiem wieczystej światłości, zwierciadłem bez skazy działania Boga, obrazem Jego dobroci. Jedna jest, a wszystko może, pozostając sobą, wszystko odnawia, a przez pokolenia zstępuje w dusze święte”1.
Zachwycajmy się pięknem daru Mądrości, który Duch Święty hojnie wlewa w nasze serca przez swoją łaskę. Tak wspaniały jest ten dar, „że Bóg bowiem miłuje tylko tego, kto przebywa z Mądrością”2
Przypomnę co mówi Pismo Święte, że z Mądrością przychodzą wszystkie dobre rzeczy. Dlatego musimy prosić o nią Ducha Świętego dla każdego z nas i dla wszystkich chrześcijan. „Wzywałem Pana” — czytamy w natchnionej Księdze — „i przyszedł na mnie duch Mądrości. Przeniosłem ją nad berła i trony i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa. Nie porównałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej ma wartość błota. Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność i wolałem mieć ją aniżeli światło, bo nie zna snu blask od niej bijący. A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa w jej ręku”3. Mówiąc inaczej, możemy stwierdzić, że również z duchem Opus Dei wszystkie dobre rzeczy przychodzą do duszy, ponieważ Mądrość jest naszym sposobem życia w obliczu Boga, bez ukrywania się w anonimowości, bez troski o to, czy jesteśmy widziani czy słyszani, starając się działać zgodnie z sumieniem, z prawą intencją.
Jeśli jesteśmy wierni naszemu powołaniu, moje córki i synowie, spocznie na nas wszystkich ten duch Mądrości, który Pan rozdziela pełnymi rękami wśród tych, którzy szukają Go prawym sercem. Aby być prawdziwie mądrym, jak mówiłem wam wiele razy, nie jest konieczne posiadanie wielkiej erudycji. Jeśli ją masz, to dobrze; a jeśli nie, to też fantastycznie, o ile jesteś wierny, bo zawsze otrzymasz pomoc Ducha Świętego. Ponadto, jeśli będziesz uczestniczył w środkach formacji zapewnianych przez Dzieło, jeśli skorzystasz z corocznych spotkań i kursów oraz rekolekcji, osiągniesz formację teologiczną tak głęboką, jaką może mieć dobry ksiądz.
Nie jest jednak konieczne posiadanie wielkiej wiedzy. Istnieje wiedza, którą można osiągnąć tylko poprzez świętość. I takie są dusze ukryte, zlekceważone, głęboko pokorne, poświęcone, święte, z cudownym nadprzyrodzonym zmysłem: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, ponieważ zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”4. Nadprzyrodzony sens, którego nierzadko brakuje w nadętych rozważaniach domniemanych mędrców: Evanuerunt in cogitationibus suis, et obscuratum est insipiens cor eorum, dicentes enim se esse sapientes stulti facti sunt5; „byli głupi w swoich myślach, a ich głupie serce było wypełnione ciemnością; i chociaż chwalili się, że są mądrzy, pozostali głupcami”.
Osobista świętość: to jest ważna rzecz, moje córki i synowie, jedyna konieczność6. Mądrość polega na poznaniu Boga i miłowaniu Go. I przypomnę wam za świętym Pawłem, abyście nigdy nie byli zaskoczeni, że nosimy ten skarb w glinianych naczyniach: Habemus autem thesaurum istum in vasis fictilibus7. Naczynia tak kruche, że łatwo je rozbić, ut sublimitas sit virtutis Dei et non ex nobis8, aby można było rozpoznać, że całe to piękno i moc należą do Boga, a nie do nas. Pismo Święte mówi również, że „jak naczynie stłuczone jest wnętrze głupiego: nie zatrzyma żadnej wiedzy”9. W ten sposób Duch Święty uczy nas, że nie możemy być jak niemowlęta lub głupcy. Mamy być silnymi dziećmi Bożymi. Mamy być w naszych działaniach i w naszej pracy zawodowej, mając nieustannie świadomość Bożej obecności, która sprawia, że żyjemy w dążeniu do doskonałości w rzeczach małych. Musimy trzymać naczynie nietknięte, aby Boży eliksir nie został rozlany.
Naczynie nie ulega rozbiciu, jeśli wszystko kierujemy ku Bogu, nawet nasze namiętności. Namiętności same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Od każdego zależy, czy je ujarzmi, a wtedy są dobre, choćby z tego negatywnego powodu: Quia virtus in infirmitate perficitur10. Ponieważ odczuwając tę moralną ułomność, jeśli ją przezwyciężymy i odzyskamy zdrowie, zyskujemy lepsze relacje z Bogiem, więcej świętości.
Gdy ktokolwiek z was lub ja mówimy o życiu wewnętrznym, o kontaktach z Bogiem, to jest wielu ludzi — nawet tych, którzy powinni przekonywać dusze do podążania tą wewnętrzną drogą — którzy patrzą na nas jak na szaleńców lub błaznów, ponieważ w żaden sposób nie wierzą, że te intymne relacje z Panem mogą zostać osiągnięte. To bolesne, że muszę ci to powiedzieć, ale to prawda.
Wiecie doskonale, że taka przyjaźń może i musi zaistnieć, że jest ona koniecznością dla naszych dusz. Jeśli nie masz tej relacji z Bogiem, nie będziesz skuteczny ani nie będziesz w stanie pełnić tej wspaniałej służby dla Kościoła, dla swoich braci, dla wszystkich dusz, której oczekuje Pan i Dzieło.
Pomódl się tymi słowami, które kieruję do ciebie. Wejdź w swoje serce, ze światłem, które daje ci Duch Święty, aby usunąć wszystko, co może rozbić naczynie; wszystko, co może okraść cię z jedności życia. Musicie być ludźmi — zawsze wam to przypominam — którzy nie dziwią się, kiedy czują, że noszą w sobie bestię.
Dla mnie, który musiałem przeżyć tak wiele rzeczy, wydaje się to snem, kiedy kontempluję wspaniałą rzeczywistość naszego Opus Dei i widzę wierność moich dzieci Bogu, Kościołowi, Dziełu. To logiczne, że czasami ktoś zagubi się w drodze. Dajemy wszystkim właściwe pożywienie, ale nawet jeśli przyjmują bardzo dobrze dobraną dietę, nie wszystko jest przyswajane. Nie oznacza to, że są złymi ludźmi. Ci biedacy później płaczą, ale jest już za późno by coś naprawiać.
To nieszczęście może przydarzyć się nam wszystkim, moim córkom i synom. Mnie również. Dopóki jestem na ziemi, ja również jestem zdolny do zrobienia wielkiej podłości. Z Bożą łaską i waszymi modlitwami i przy moim niewielkim wysiłku, nigdy mi się to nie przydarzy.
Nikt nie jest wolny od tego niebezpieczeństwa. Ale jeśli o tym mówimy, to wszystko jest w porządku. Nie przestawaj mówić, gdy przydarzy ci się coś, o czym nie chciałbyś, żeby wiedziano. Mów od razu. Lepiej wcześniej, a jeśli nie, to później. Ale mów wyraźnie. Nie zapominaj, że największym grzechem jest pycha. Jest ona bardzo oślepiająca. Jest takie stare ascetyczne przysłowie: „ukryta żądza, jawna pycha”.
Nigdy nie przestanę podkreślać znaczenia pokory, ponieważ wrogiem miłości jest zawsze pycha. Jest to najgorsza namiętność, jest to owo „rozumowanie bez rozumu”, które tkwi w głębi naszej duszy i mówi nam, że mamy rację, a inni się mylą. A to tylko wyjątkowo jest prawdą.
Bądźcie pokorni, moje dzieci. Nie „pokorą pokraki”, jak ludzie, którzy zwykli kulić się na pokaz. Można mieć bojową postawą ciała a być pokornym. W ten sposób będziecie mieli niezłomną wolę; niezłomny charakter, a nie słaby; wyrzeźbiony, a nie zarysowany. A naczynie nie rozbije się.
Bądź wierny, bądź lojalny! W życiu będzie wiele okazji, by nie być wiernym i lojalnym, ponieważ nie jesteśmy roślinami cieplarnianymi. Jesteśmy narażeni na zimno i gorąco, na śnieg i burzę. Jesteśmy drzewami, które czasami się pokrywają kurzem, ponieważ są wystawione na wszystkie wiatry, ale które stają się czyste i piękne, gdy tylko nadejdzie łaska Boża, jak deszcz. Nie bój się niczego. Jeśli nie jesteś pyszny — powtarzam — zawsze będziesz szedł naprzód!
A jak będziecie postępowali właściwie, by odpowiadać miłości tej pięknej Matki, którą jest Dzieło, by być lojalnymi? To bardzo proste, bardzo proste. Przede wszystkim musicie pozwolić, by to się w was dokonało, bez protestów, ponieważ nie znacie samych siebie. Mam już siedemdziesiąt lat i nie znam siebie dobrze, więc dokąd zmierzasz z własnym rozpoznaniem?
Nie dostaję braterskiego upomnienia, ale dwóch waszych braci* mówi mi bardzo wyraźnie, co uważają za stosowne i dziękuję im z całego serca. Niech będzie stosowane braterskie upomnienie, które jest bardzo delikatnym sposobem miłowania się nawzajem, z zachowaniem warunków, które ustaliliśmy, aby nie było ono irytujące. Takie może być dla tego, kto je czyni. Z drugiej strony ten, kto je otrzymuje, powinien być za nie wdzięczny, tak jak jest się wdzięcznym lekarzowi, który przykłada skalpel do zakażonej rany, aby ją uleczyć.
Co dalej mamy do zrobienia? Mówiłem ci niezliczoną ilość razy, że nikt nie traci swojej osobowości, przychodząc do Dzieła; że różnorodność, zdrowy pluralizm, jest przejawem dobrego ducha. Działajcie więc na własną rękę, nikt wam tego nie zabroni. Opus Dei w pełni szanuje sposób bycia każdego ze swoich dzieci. Względnie tracimy naszą wolność, nie tracąc jej, ponieważ mamy na to ochotę. Jest to najbardziej nadprzyrodzony powód: ponieważ chcemy, z miłości.
Obyście byli ludźmi prawymi, ponieważ walczycie, próbując pogodzić z łaską Bożą tych dwóch braci, których wszyscy mamy w sobie: rozum i zmysłowość. Dwóch braci, którzy są z nami od chwili narodzin i którzy będą nam towarzyszyć przez całe życie. Musimy sprawić, by żyli razem, nawet jeśli się sobie przeciwstawiają, starając się zapewnić, że wyższy brat, intelekt, pociągnie za sobą niższego — zmysły. Nasza dusza, pod dyktando wiary i rozumu oraz z pomocą łaski Bożej, dąży do najlepszych darów, do raju, do wiecznego szczęścia. I tam musimy prowadzić naszego młodszego brata, zmysłowość, aby i on mógł cieszyć się Bogiem w Niebie.
Niech ta jedność życia będzie wynikiem dobroci Pana dla każdego z was i dla całego Dzieła, a także będzie skutkiem waszej osobistej walki. Nigdy bardziej niż teraz nie można pamiętać, że pokój jest konsekwencją wojny: tej cudownej wojny przeciwko nam samym, przeciwko naszym złym skłonnościom. Wojny, która jest wojną o pokój, ponieważ dąży do pokoju.
Tracimy spokój, gdy to nie rozum, z Bożą łaską, kieruje naszym życiem, ale niższe siły. Nie bójcie się, gdy możecie czuć się niczym potworami, skłonni do popełnienia wszelkich okropności! Z pomocą Pana dojdziemy do końca, bezpieczni, z tym pokojem — powtarzam — który jest konsekwencją zwycięstwa. Triumfu, który nie jest nasz, ponieważ to Bóg zwycięża w nas, jeśli nie stawiamy przeszkód, jeśli podejmujemy wysiłek, aby wyciągnąć dłoń do dłoni, która jest nam ofiarowana z Nieba.
Moje dzieci, jedność życia. Walka. Niech to naczynie, o którym mówiłem wam wcześniej, nie zostanie rozbite. Niech serce będzie całe i dla Boga. Obyśmy nie zatrzymali się w nędzy osobistej pychy. Obyśmy naprawdę dali siebie, obyśmy szli naprzód. Jak ktoś, kto idzie do jakiegoś miasta, stara się wytrwać i krok za krokiem udaje mu się przejść całą drogę. Pomoc naszego Ojca Boga nas nie zawiedzie.
Największą radością w moim życiu jest wiedzieć, że walczysz i jesteś lojalny. Nie przeszkadza mi zbytnio, gdy słyszę, że — w tych punktach, które są daleko od głównego muru — masz drobne porażki. Wiem, że wstajesz i zaczynasz od nowa z większą determinacją. Możemy przegrać bitwę, ale wygramy wojnę. A jeśli jesteśmy szczerzy, nawet przegrane bitwy nie są przegrane. Wręcz przeciwnie, nasze błoto coraz bardziej przypomina wyróżnienie. Dlatego musimy mieć pokorę, aby tego nie ukrywać. Garnki, które zostały sklejone i wzmocnione klamrami, mają w oczach Boga i w moich oczach więcej wdzięku niż te, które są nowe.
Wiesz, co zwykle robię? To, co robi dobry generał: stawia oddziały daleko na przodzie, z dala od fortecy, na małych frontach tu i tam. Mam wielkie przywiązanie do otrzymywania błogosławieństwa od innych kapłanów i czynię z tych błogosławieństw jakby mur, który mnie chroni.
Również ja muszę walczyć i staram się walczyć tam, gdzie mi to odpowiada: daleko, w sprawach, które same w sobie nie mają wielkiego znaczenia, które nie są nawet złe, jeśli nie zostaną wykonane. Każdy z nas musi toczyć swoją osobistą walkę na własnym froncie, ale ze świętą bezczelnością.
Nie bądźmy przepełnieni poczuciem dumy lub arogancji, nawet jeśli kontrast z innymi biednymi ludźmi jest tak oczywisty. Dziękujmy Panu za wszystko, wiedząc, że nic z tego nie jest nasze. Bóg daje nam to, ponieważ chce, a także posyła nam swoją łaskę: światło, abyśmy mogli walczyć. Abyśmy pośród naszych nędz, niedoskonałości i osobistych błędów nie zbaczali z drogi, nigdy nie rozbijali naczynia, które Duch Święty w swoim miłosierdziu zechciał napełnić mądrością i dobrem.
Kończąc chciałbym pozostawić w was to głęboko zakorzenione wielkie oddanie Duchowi Świętemu, „duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i pobożności, (…) duch bojaźni Bożej”11. A wraz z tym oddaniem przekonanie, że — jeśli będziemy posłuszni — będziemy Jego narzędziami. Nie z uległością bezwładnej rzeczy, ale z uległością rozsądnej głowy, która wie, jak podporządkować swoją siostrę zmysłowość, aby oddać ją na służbę Bogu. W ten sposób ci dwoje będą mieli to samo dziedzictwo: być dziećmi Bożymi już na ziemi i cieszyć się Miłością w niebie. Nasze serce nigdy nie będzie pękniętym naczyniem, a Boży eliksir Mądrości zawsze będzie nas sycił w naszym życiu: „Bo noc następuje po światłości, ale zło nie przemoże Mądrości”12.
Mdr 7, 25-27.
Mdr 7, 28.
Mdr 7, 7-11.
Mt 11, 25.
Rz 1, 21-22.
Por. Łk 10, 42.
2 Kor 4, 7.
Tamże.
Syr 21, 14.
Por. Kor 4, 7.
* Byli to Don Álvaro del Portillo i Don Javier Echevarría, którzy dbali o potrzeby duchowe i materialne Don Josemaríi (przyp. red.).
Wydrukowano z https://escriva.org/pl/en-dialogo-con-el-se%C3%B1or/20-eliksir-madrosci-czerwiec-1972-r/ (12-12-2024)